Do Serwisu Mokotów Warszawa Mokotów 16.09.2007
Piszemy w desperacji ,załamaniu i wciąż z wiarą ,że jest dla nas iskierka nadziei. Kruczki prawne, paragrafy a przede wszystkim bezduszność i zła wola mokotowskich urzędników skazują nas na bezdomność.
Mój mąż urodził się w 1967r i od tego czasu mieszkał na ul Przy Grobli 8a m1. d 1986 zamieszkałam tam ja i później nasze dzieci. 1000 metrową działkę ,na Przy Grobli, po wojnie zakupili moi teściowie ,a następnie pobudowali tam dom o powierzchni 150m
Co jakiś czas przychodzili do nas jacyś ludzie, spisywali i mierzyli zabudowania, ogrodzenia, bramę, drzewa i krzewy ,oraz wszelkie rośliny wieloletnie. Mówiono o tym, że dostaniemy mieszkania i dszkodowania ,bo będą wysiedlać.
W 1997 wybuchł w domu pożar, który według Wydziału Architektury i Nadzoru Budowlanego, naruszył stateczność konstrukcji budynku. Poszliśmy po pomoc do Gminy, a ta i owszem pomogła, dając 31m kawalerkę na Służewcu. Później ta pomoc okazała się naszą. Przez 10 lat gmina czarowała nas obietnicami mieszkania innego ,odpowiedniego dla naszej czteroosobowej rodziny. Tak kryjąc się za maska pomocy systematycznie prowadziła działania mające na celu pozbawienie nas dachu nad głową. Urzędniczki twierdziły ,że albo gmina ,albo SM Mokotów przydzieli nam lokal (podobno gmina sprzedała czy tez ofiarowała SM Mokotów grunt wraz z zabudowaniami i ludźmi). Jednak my cały czas płaciliśmy podatek gminie. W tym czasie kompletnie zniszczono dom, zabudowania gospodarcze, wycięto nasadzenia, zniszczono bramę i ogrodzenie na Przy Grobli. My tam cały czas jeździliśmy, uprawialiśmy kawałek ogrodu ,zbieraliśmy owoce z drzew i krzewów oraz odpoczywaliśmy w gronie rodziny sąsiadów i znajomych.
W gminie powiedziano nam, że powinniśmy pisać pisma do gminy z prośbą o pozwolenie na dalszy pobyt na Smoluchowskiego ,ponieważ sprawa Przy Grobli jest wyjaśniana, co też czyniliśmy.
My pisaliśmy gmina prosiła o jakieś dokumenty po czym dostawaliśmy odpowiedź ,ze sprawa jest w toku i że możemy dalej mieszkać. Dziś wiemy ,że była to zła wola urzędników, ponieważ zgodnie z ustawą z 1994r, lokal automatycznie był przyznany na czas nieokreślony. Wydawanie czasowych pozwoleń i nakłanianie nas do pisania takich próśb było bezzasadne. Chęć pozbawienia nas przez gminę gruntu i lokalu zastępczego spowodowała, że w 2006r zamiast następnej "czasówki" dostaliśmy do podpisania roczną umowę najmu lokalu socjalnego. Nie zdając sobie sprawy z dalszych konsekwencji (nie poinformowano nas o nich wręcz przeciwnie utwierdzono w przekonaniu ze wszystko jest w porządku i dla naszego dobra), podpisaliśmy i to był gwóźdź do trumny. Kompletny bezsens podstawianie nam rocznej umowy podczas gdy lokal był już zgodnie z prawem przyznany bezterminowo. Jednak gmina miała w tym cel. Po upływie roku, kazano nam oddać klucze i opuścić lokal. DOKĄD ?
Przy Grobli zniszczono ,pozbawiając nas tam powrotu ,innego domu nie mamy ,o czym urzędnicy w gminie Mokotów doskonale wiedzą. Gdy roztrzęsiona poszłam do gminy ,powiedziano mi, że mieszkanie owszem należy nam się ale od SM Mokotów i że mamy założyć sprawę w sądzie przeciw SM, a gmina wstrzyma eksmisję i udostępni nam mocne dokumenty na podstawie ,których sprawę mamy wygraną i to była kolejna manipulacja gminy.
Sprawę przeciwko SM Mokotów założyliśmy, a gmina złożyła przeciw nam sprawę o eksmisję, w której zapadł wyrok eksmisji na bruk .Na moją prośbę przysłano mi owe mocne dokumenty, które wcale nie są mocne i na ich podstawie praktycznie nie mamy szans wygranie procesu, co konsultowaliśmy z kilkoma prawnikami. Dlaczego gmina naraża nas na bezsensowne koszty? Jeśli już miała by być sprawa to pomiędzy gminą a spółdzielnią , wmanewrowano nas w bezsensowny proces. Nie rozumiemy dlaczego jako ofiary mamy wchodzić między młot, a kowadło.dnosimy wrażenie ,że czekano 11 lat i mamiono obietnicami, aby łatwiej było nas wyeksmitować. W tym roku najmłodsze dziecko skończyło 18 lat. Czeka nas bezdomność Dlaczego? Bo ufaliśmy urzędnikom, bo nie braliśmy ich słów na piśmie, bo nie biegaliśmy do prawnika sprawdzać czy panie z gminy nas nie oszukują. Mój mąż się tu urodził w tym miejscu na Przy Grobli ,w tym mieście ,tak samo nasze dzieci. Teść walczył o to miasto o tę dzielnicę w Powstaniu Warszawskim, był jeńcem niemieckim. Brat mojej teściowej zginął w powstaniu i nawet nie odnaleziono jego ciała, a dla nas nie ma tu miejsca.
10 lat temu byliśmy młodsi, mogliśmy coś działać ale nie po co od razu wyrzucić nas, ze Smoluchowskiego, przecież wrócilibyśmy na Przy Grobli i znów gmina miałaby problem, a tak utworzono na naszej krzywdzie komercyjny grunt.
Mamy po 41 lat i całe życie myśleliśmy, że urzędnik państwowy ,to ktoś komu można zaufać, ktoś kto służy pomocą mieszkańcom , obywatelom. Czy od dziś mamy myśleć ,że urzędnika w gminę Mokotów trzeba traktować z podejrzliwością jak oszusta działającego zawsze na szkodę mieszkańca?
Prosimy o pomoc. Chcemy ,aby urzędnicy z gminy Mokotów spojrzeli na nas jak na ludzi ,a nie na zbędne przedmioty, które można wyrzucić na śmietnik i cofnęli zgubną dla nas terminową umowę o najmie lokalu i nawiązali bezterminową umowę najmu. Chcemy zaznaczyć też ,że systematycznie płacimy za czynsz i świadczenia i nie mieliśmy ,ani nie mamy żadnych zaległości wobec gminy.
Z poważaniem
Maria i Krzysztof Grzelak z dziećmi.