Czy to drzewo wygląda na okaz zdrowia??
Czy w stolicy środkowoeuropejskiego państwa znajdzie się wreszcie ktoś kto skutecznie zwalczy panoszącą się w urzędach biurokracje?
Czy musi być tak, żeby przepisy dotyczące porządku w mieście niezmiennie bazowały na PRLowskich wzorcach w których pisemka, pieczątki, załączniki, parafki..... przysłaniały zdrowy rozsądek?
Urzędnik przecież posiada albo raczej powinien posiadać w głowie coś, co poza zdolnością sprawdzania kwoty comiesięcznych poborów pozwalało jeszcze zdroworozsądkowo myśleć. Z jednej strony urzędnicy wciąż narzekają na brak środków finansowych do utrzymania porządku w mieście z drugiej, ci sami urzędnicy lekkomyślnie trwonią pieniądze podatnika na nieprzemyślane decyzje. Skostniała struktura urzędów, kompetencje pracowników ( ich brak ) komplikują dodatkowo wszystko to co powinno być jasne i proste do realizacji.
Przykładem na to co piszę niech będzie drzewo na osiedlu przy Puławskiej 240, które jakimś cudem ( cudów ci u nas dostatek) jeszcze stoi. Stan drzewa jest fatalny i zagraża mieszkańcom osiedla ale konia z rzędem temu co da przyzwolenie na jego wycinkę. Dwa lata temu, dzielnicowa komisja d/s "zielonej substancji" dzielnicy zakwalifikowała 3 (słownie trzy) drzewa do wycinki, do której przystąpiono w połowie sierpnia 2009.

Niestety, nikt z urzędników nie zweryfikował stanu sprzed dwóch lat i nie sprawdził czy po pierwsze, jest jeszcze sens wysyłać ekipę od ścinania drzew ( po dwóch latach mogły się przecież same zwalić) i po drugie, czy po fali wichur przechodzących nad miastem nie ma w osiedlu dodatkowych drzew do ścięcia. Nie od dzisiaj przecież wiadomo, że wiatry nie są juz dawną "morska bryzą" a sieją spustoszenie w miastach wsiach i osiedlach a więc ktoś coś ewidentnie przeoczył. Kilka tygodni temu, po jednej z przechodzącej nad Mokotowem wichur wezwano na osiedle straż pożarna, która w ramach interwencji usunęła zwisające i zagrażające przechodniom wiatrołomy jednak to wszystko co mogli zrobić. Starego ale stojącego o własnych jeszcze siłach drzewa ściąć nie mo
gli bo od wycinki jest urząd a nie straż. Nie znam się na tym, ale gdy usłyszałem głos członka Wspólnoty Mieszkaniowej obserwującego akcję strażaków, że niebawem ma przyjechać ekipa "scinaczy" postanowiłem przypatrzyć się akcji ścinania. Gdy wreszcie nadszedł dzień ścinki okazało się najpierw, że sprzęt którym dysponowali "ścinacze" jest niesprawny. Gdy przyjechał kolejny, tym razem sprawny podnośnik okazało się, że panowie nie zetną drzewa nie będącego w wykazie drzew do ścinki sporządzonego dwa lata temu. Żeby je ściąć należy uruchomić "procedury" które potrwają ........??????.... a może jeszcze dłużej. Przy okazji muszę napisać też o tym, że miasto ma rozbudowane struktury d/s ścinania drzew ale poza urzędnikami nie posiada sił i środków do realizacji ścinki. Sprawa dziwna i kuriozalna ale jakże prawdziwa, bo o ile sama ścinka trwa moment to obieg dokumentów związanych ze ścinka trwa jak widać latami i płacą za to mieszkańcy miasta.
Słysząc i widząc te idiotyzmy postanowiłem nieco zaoszczędzić na trwonionych przez urzęników pieniądzach z kasy miasta postanowiłem korzystając z obecności ekipy "ścinaczy" wykonać kilka telefonów by przy okazji planowej wycinki wymóc ścięcie chorego drzewa. Niestety, słuchawka telefoniczna grzała się od połączeń do działów wydziałów podwydziałów i całe szczęście że to na mój a nie podatnika koszt. Gdy udało się wreszcie dodzwonić do jakiejś "szychy" z ul. Bakalarskiej pojawiło się światełko w tunelu urzędniczej głupoty i pani z którą rozmawiałem wydała za pośrednictwem mojego telefonu zezwolenie na ścinkę. Niestety, szef ekipy "ścinaczy" nie dokonał ścinki tłumacząc się, ze nie ma "papieru". Po kolejnym telefonie wykonanym tym razem przez ekipę dowiedziałem się, że następnego dnia pojawi się ktoś z urzędu, oceni i da stosowne polecenie-kwit. Nie było mi jednak pisane spotkać się z urzędnikiem a drzewo jak stało tak nadal stoi.
Czy potrzebna jest jakaś tragedia żeby urzędnicy zaczęli myśleć przed a nie po.??? Jak długo stare i schorowane drzewa będą ważniejsze niż zdrowie i bezpieczeństwo obywateli?